JA, SURI I KOŚĆIÓŁ
Cześć wszystkim ludziom! Trochę dawno mnie tu nie było bo postanowiłam zrobić sobie przerwę (był DZIEŃ DZIECKA).Jak to w Kościele. Gdy ja i Suri jedziemy razem do Kościoła to w tym Kościele zawsze się śmiejemy z byle czego. Ten temat pewnie nie jest większości wam obcy. Każde dziecko i młodzież jeśli ma kompana do zabawy lub jest w swojej bandzie towarzyskiej to rozmawiają a nigdy nie jest tak że się nie zaśmieją. TAK MAM JA I SURI. Zawsze razem rozmawiamy i się śmiejemy z bzdur, ale jednego dnia przegięłam.
Przyjechałyśmy pod Kościół rowerami, wchodząc do niego zobaczyłam moją babcie podeszłyśmy do niej (do ławki). Suri do mnie zaczęła szeptać. Ja jej nie umiałam zrozumieć, raz usłyszałam: ,,Ksiądz to mój rycerz" , ,,Umiem mówić'' itd. Zaczęła się ofiara i to właśnie wtedy się stało. Po ofierze mieliśmy klękać. Suri trzymała pieniądz bo go nie dała Kościelnemu. Patrzyła na datę kiedy został wyprodukowany. Wszyscy klęknęliśmy poza Suri. Ja mocno szarpnęłam ją za spodnie żeby klęknęła i się opamiętała (nie miałam zamiaru ściągnąć jej tych spodni) i te spodnie jej ściągłam. Siedziałyśmy w pierwszej ławce i wszyscy nas widzieli. Suri płakała ze śmiechu tak samo jak ja. Na szczęście miała ubraną bluzę, która była na nią za długa i sięgała jej do 1/4 jej ud. Przeprosiłam ją za to, a moja babcia cały czas mnie szturchała i słyszałam tylko: ,,Jak mogłaś, taki wstyd". Po skończonej Mszy pojechałyśmy jak najszybciej tylko można do domu.
Komentarze
Prześlij komentarz